wtorek, 20 września 2011

Rozdział 3
"Dwa oblicza Amy"


- Sonic, to nie tak... ja nie jestem taka szybka jak ty... a poza tym nie będe wam potrzebna...
- To nie prawda. Wyspa 117 jest wielką niewiadomą. Nie znajdziemy jej bez ciebie. Jesteś jedną z nas. 
Dziewczyna spojrzała na Sonica i uklękła. 
- Dziękuje. - Powiedziała i przytuliła go.
Jeż nabrał rumieńców, a po chwili rzekł:
- No to jak? Spadamy?
- Pewnie. - Odpowiedziała.
Sonic wziął ją na ręce i chwilę potem byli w domu Crisa. 
- Hej Sonic. - Powiedział Cris. 
- Cześć. - Odpowiedział. 
- Kto to?
- To Amy. Dawna znajoma.
- Przecież mamy już jedną Ami.
- No wiem, ale to najmniejszy problem...
- O czym ty mówisz? - Zapytał chłopiec.
- Amy i pozostali są na wyspie 117
- Co takiego? Nikt nie wie, gdzie ta wyspa się znajduje!
- Ja wiem... - Powiedziała cicho dziewczyna.
- Ale jak?
- To długa historia... - Powiedzieli. 
- Cris, powiedz mi. Masz może łódź podwodną? - Zapytała Amy.
- Oczywiście, a czemu pytasz? 
- Tam da się tylko dopłynąć.
- Więc choćmy. - Powiedzieli chłopcy.
We trójkę poszli do łodzi.
- Tylko jak ją zabrać do pobliskiego oceanu? - Zapytał Cris.
- Jak dalego z tond jest ocean? - Zapytała Amy.
- 100 metrów, a co?
- Dajcie mi 5 minut. - Powiedziała i odbiegła.
Chwilę potem wróciła z wielką kałużą wody nad głową. Zaraz włożyła na to łódź i wepchnęła do oceanu. 
- Wskakujcie. - Powiedziała. 
Chłopcy zaraz weszli, a Amy weszła za nimi. 
- Sonic, włącz turbinę, Cris usiądź za sterami. - Rozkazała Amy.
- Nadajesz się na "Panią kapitan" - Rzekł Sonic.
- Ciekawe, a teraz ruszaj.
Wyruszyli, po godzinie byli na miejscu.
- Cris, niech łódź wynurzy się na tyłach wyspy.
- Dobrze. - Odpowiedział.
Chwilę potem wynurzyli się, a Sonic wyskoczył i włamał się do bazy. Kamery nie namierzyły go, gdyż był za szybki.
- Sonic, teraz drzwi po prawej. - Powiedziała.
- Skond wiesz?
- Nieważne. Wpisz kod: 90173
Sonic zaraz to zrobił. Wszyscy wyszli. Gdy Ami go zobaczyła, rzuciła mu się na szyję.
- Ami, nie teraz. Uciekajmy. - Odparł jeż.
Ona przytaknęła głową. W szóstkę wyszli z bazy, lecz gdy już wsiadali zostali zauważeni przez kamery.
- Wchodźcie! Szybko! - Krzykła Amy.
- Już. - Odpowiedzieli.
- Cris, zanurzenie! Sonic, włącz turbinę!
- Sie robi. - Odpowiedzieli i wykonali rozkazy.
Gdy już myśleli, że odpłynęli uderzyła w nich rakieta i łódź się rozpadła. Niestety, nikt prócz Knucklesa [czyt. Naklsa] i Amy nie umiał pływać. Lecz to nie wszystko. Woda zmieniała Amy w coś w podobie wodnego jeża. Jedynymi osobami, które o tym wiedziały były Kunuckles i... Shadow! [czyt. Szadoł]
 Dziewczyna zaraz stworzyła naokoło nich bańkę, w której mogli spokojnie oddychać. I zaraz ich wynurzyła. 
- Amy... ty jesteś... - Jąkał się Tails. 
[czyt. Telis]
- Po pierwsze. - Powiedział Knuckles. - To nie Amy tylko Dusk [czyt. Dask], a po drugie jest taka jak my.
- Knuckles! Wiedziałeś i nic nam nie powiedziałeś?! - Wściekł się Sonic.
- No dawaj, chcesz się bić?! - Wrzasną Knuckles.
I w tym momencie zaczęli walczyć. Kilka sekund po tym, Dusk znów zmieniła formę na ziemną.

- Dość! - Krzykła, a ziemia ich rozdzieliła. 
- Albo przestaniecie, albo ja z wami powalczę!
- No, dobrze... przepraszamy... - Powiedzieli i spuścili głowy.
- Jak to zrobiłaś? - Zapytała Cosmo. [czyt. Kosmo]
- Potrzebne jest tylko trochę dyscypliny. - Wyjaśniła. 
- Jesteś super. - Rzekła Cream. 
- Dzięki. - Odpowiedziała patrząc w niebo, które robiło się ciemne. 
- Jak się z tond wydostaniemy? - Zapytała Ami.
- Jutro wam pomogę, dziś nie mam siły. - Powiedziała Dusk odwracając wzrok od ciemnego nieba. 
- Co masz zamiar zrobić? - Zapytał Cris.
- Narazie idę się przejść. - Odpowiedziała i poszła. 
Jej forma ponownie zmieniła się na wodną. Gdy szła brzegiem wyspy usłyszała głos Knucklesa:
- Zaczekaj.
- Knuckles? Potrzebujesz czegoś?
- Możemy pogadać?
- Pewnie. - Odpowiedziała.
- Chciałem zadać ci coś powiedzieć...
- Tak?
- Wiesz, niewiem czy umiemy być taki jak ty...
- O czym ty mówisz? - Zapytała zdziwiona.
- Ty jesteś twarda bez względu na wszystko. Ja tak nie umiem.
- Powiem ci jedno. Nie staraj się upodobnić do mnie. Bo i ty możesz stracić tych, których kochasz i lubisz... - Powiedziała i usiadła.
- Chyba nie rozumiem...
- Przez jedną osobę, stałam sie właśnie taka i to zawarzyło o losie mojej planety, którą teraz opanowały Metarexy. 
[czyt. Metareksy]
- Co takiego?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz